wtorek, 30 października 2012

Grzaniec z mandarynką

Jakim fajnym dobrem jest grzaniec, większość po prostu wie. Zwłaszcza po zmianie czasu, gdy za oknem pada pierwszy śnieg - nie ma nic bardziej kojącego. No chyba, że dwa grzańce :)
Godzina 16:00 - robi się ciemnawo i ten brak słońca w pełni usprawiedliwia popołudniowe lenistwo - trzeba przecież dostosowywać się do rytmu natury...
Podgrzewamy małe co nieco, przyprawiamy ulubionymi przyprawami (mandarynki, goździki, cynamon, soczek malinowy, itd...), przytulamy się do kufelka i znikamy na kilka godzin z dobrą książką. 
Jest jedno małe "ale", trzeba jeszcze znaleźć jakieś zajęcie dla Troublemakera, z tym, że na razie, przez jakiś czas, mamy ten problem z głowy - Gabi "delektuje" się urodzinowymi podarunkami. 

dokładkę proszę! :)

niektóre ciocie i wujkowie po prostu nas uwielbiają! :)


2 komentarze:

  1. Grzaniec, cisza, spokój, odpoczynek. no i cap! Ostatnie zdjęcie wskazuje na zapotrzebowanie stoperów do uszu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;) do wszystkiego da się przyzwyczaić... nawet do odpoczynku przy akompaniamencie 3 letniej "perkusistki" :)

      Usuń