Ostatnio u nas na tapecie słonie - najczęściej te słynne cztery zielone, każdy z kokardką na ogonie. Sądzę, że nawet sąsiedzi znają już pioseneczkę na pamięć, bo najlepsza akustyka jest na klatce schodowej... :)
Podążając za egzotycznym słoniowym nurtem "machnęłam" trzy spineczki - słoniki, oczywiście z zadartymi trąbami, co by przesądni nie mieli pola do popisu :)
słonie w różnej fazie powstawania:
1. zielony ma już prawie głowę
2. pomarańczowy może już pomachać uszami
3. różowy zadziera trąbę
"dopasowywuwojemy" spineczki
ostatnie dwie czynności:
darujemy słoniom wzrok oraz przytwierdzamy do spineczek, no i można wędrować na włosy...
ta da! :)
Rewelacja! Koniecznie muszę spróbować ;) ach!
OdpowiedzUsuńWspaniałe!
OdpowiedzUsuń