Uwielbiam spinacze. Najbardziej ten najprostsze, najtańsze i najfajniejsze: drewniane, surowe klamerki. Właściwie to wykorzystuję je wszędzie, za wyjątkiem suszenia prania (lenistwo mi na to nie pozwala :)
Jedno ze "spinaczowych zastosowań": domowa galeria twórczości Troublemakera.
POTRZEBNE RZECZY:
1. drewniane klamerki i mocna taśma dwustronna (np. do luster)
2a. wyczesana w kosmos twórczość potomstwa
(dzieło to idealnie obrazuje przekorny charakter Gabi, która na polecenie: "a teraz przyklejamy kaczuszce piórka" - przylepiła je jak najdalej od kaczki; jedno palnęła na czoło, żeby nie było, że nie słucha poleceń...)
2b. wyczesana w kosmos twórczość potomstwa
(musiałam to umieścić, gdyż rozpływam się za każdym razem, na widok tego pierwszego portretu rodzinnego, stworzonego przez Małą)
3. kawałek wolnej przestrzeni: drzwi, ściana, szyba - cokolwiek czego czepi się taśma :)
DO DZIEŁA:
I. mocujemy spinacze za pomocą taśmy dwustronnej, ładnie je rozmieszczając
(można także użyć kleju, z tym, że za usuwanie kleju z powierzchni płaskich
"odpowiedzialności nie ponosi się" :)
II. umieszczamy dzieła wybrane
tak, to znowu portret rodzinny, nad którym się rozpływam :)
III. delektujemy się wystawą: voilà!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz