Śmieszne to lub mało śmieszne: nasze mieszkanie jest tzw. hospicjum dla kwiatów. Cokolwiek żywego zielonego przytargam, albo dostanę - nie jest w stanie przetrwać ze mną dłużej niż miesiąc (wyjątek stanowią kaktusy).
Tak, wiem, że trzeba je podlewać i robię to systematycznie.
Nie, nie jestem w stanie z nimi rozmawiać.
Ostatnio moja wizyta w kwiaciarni, skończyła się pojawieniem męża za moimi plecami z hasłem do Pani sprzedającej: "Niech Pani tego nie robi..."
Chciałam koniecznie coś żywego zielonego do kuchni na szafki - to już była kolejna próba zakupu mało wymagającej rośliny, która przeżyje wszędzie.
Poddałam się i skończyło się na nieżywym mulinowym:
mulinowe kaktusy w stylowych garnuszkach
numer jeden: Jim the Cactus
numer dwa: Willie the Cactus
numer trzy: Wacek de Kaktus
miejsce, gdzie żywe zielone nie jest w stanie wywalczyć przetrwania
...z daleka spokojnie mogą udawać żywe rośliny :)
Umarlam ze smiechu...super
OdpowiedzUsuńtylko nie umarłam, proszę!
Usuńwystarczy, że mi rośliny padają... :)