Grudzień - nie da się ukryć... W nadziei na trzaskające mrozy i śnieg po pachy, popełniłam (przy współudziale Troublemakera) czapkę i szyjochron z tak grubej włóczki, że nie powstydziłby się ich mieszkaniec dalekiej i mroźnej północy. A było to tak:
dostałam od męża bardzo fajną grubą włóczkę (wie jak się przymilić...)
za pomocą szydełka zrobiłam kawałek czapki
przymierzyłam na głowę Troublemakera
tak zwana chwila mojej nieuwagi
czapka prawie gotowa
brakujący element - kokardka
przymiarki
druga część kompletu - szyjochron zrobiony na drutach
ta da! prezentacja całości! :)
cudne!!
OdpowiedzUsuńdziękujemy! :)
UsuńMatka się narobiła, a i tak brawa zbierze Gabi za prezentację całości :)
OdpowiedzUsuńtakie życie... pozdrawiamy bardzo, ale to bardzo! :)
UsuńJaka cudna pannica z Gabi - dawno Was nie widziałam:) Czy ja mam rozumieć, że ta "chwila nieuwagi" to dzieło Troublemakera?
OdpowiedzUsuńDzieło - dobre określenie :) Tak, Troublemaker maczał w tym palce :) Pozdrawiamy ciepło! :)
UsuńCzas na druto roboty rozpoczety:)
OdpowiedzUsuńTa... jest! :) Buziaki! :)
UsuńGdzie dorwałaś taką super włóczkę?
OdpowiedzUsuńTo był prezent (wiem tyle, że zamówiony w Chinach).
UsuńAle fajna czapka xd
OdpowiedzUsuńdziękujemy! :)
UsuńŚwietny wpis. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuń